Empiria

Wchodzisz głębiej, swoim tempem, jest coraz przyjemniej
Czujesz, że zaraz wypłyniesz po powietrze
Ale starczy Ci, odcień niebieski przeplata się z czerwienią
Snując swoistą smugę, ty za nią dzieląc
Otchłań, rozsuwając zastępy, już wiesz którędy
Iść, jak nigdy, jesteś pewna tego wszystkim
Co jest w tobie, każdym zmysłem pobudzonym
Jesteś malarką swojego życia, teraz zbierasz plony
Na szkicowałaś to dawno, lata temu
Ale żeby do tego dojść musiałaś nauczyć się wielu reguł
Teraz latasz, gdzieś w zaświatach, i nie chcesz wracać
Nie potrzebujesz chemii, płynów; dotykasz, składasz
Wszystkie układanki co są nie do złożenia, właśnie teraz
Pędzle wycierasz, wychodzisz na przeciw, zbierasz

Owoce w sadzie, czujesz tę woń, czujesz cierpienie
Ty, twój umysł reaguje, ale on jest daleko od Ciebie
Owoce są świeże, spłukujesz je wodą
Kosmos nad tobą, a ty tylko spokój mnożąc
Ostrość do granic, nic więcej Ci nie potrzeba
Właśnie teraz natłok myśli, ale ty jesteś obok, zbierasz
Spokój, dotykasz, czujesz chropowatość płaszczyzn
Idziesz, w kierunku słońca, patrzysz
Wiesz już wszystko, twoja prawda staję się formą
Dotykasz jej, zwielokrotniasz, zwiększasz głośność
Nie potrzebujesz nic, wszystko jest jakie jest
I w tym sens, teraz dotykasz drzew, pestki jesz

Wiesz, że tylko Ty i teraz, i tym bardziej barw nabiera
Nie ma nic poza tym, już wybierasz
Kolejny kolor na płótnie, właśnie zacierasz
Granice, tworzysz cienie, myślą wyprzedzasz
Kolejny akt, ale i tak skupiasz się na oddawaniu barw
I znowu gdzieś uciekasz, jednocześnie skupiasz się na detal
Idziesz przez park, ale czujesz że coś jest nie tak
Za dużo myśli, myśli wyścig, teraz jest on tam
Przewracasz się na drugą stronę, żar
Udami zaciskasz bagaż, który masz
I znów laguna, płyniesz za dźwiękiem
Błękit z czerwienią wypełnia przestrzeń
Jesteś jeszcze głębiej, bliżej…